Felieton z cyklu „O technologii i nie tylko”: Zosia Samosia

160919_felieton_08Współczesne technologie są coraz bardziej skomplikowane. Stopień złożoności nawet pozornie prostego urządzenia jest tak duży, że pracują nad nim całe grupy ludzi. Tworząc te urządzenia poddają je skomplikowanym procesom testowym, następnie wykorzystują instalacje sieciowe największych operatorów do testów w warunkach eksploatacyjnych. Tymczasem w naszej codzienności i tak każde urządzenie musi zostać przetestowane lokalnie, często przez jednego inżyniera danego operatora. Czy jest on w stanie wykonać te testy lepiej i bardziej kompleksowo? Raczej nie. Ale i tak wszystko od modemu po system IPTV musi samodzielnie sprawdzić.

Skąd w nas ta potrzeba sprawdzania? Pewnie w psychologii znajdzie się coś na temat braku zaufania do innych, może jest to konsekwencja 40 lat socjalizmu gdzie wszyscy kombinowali na potęgę i jakość pozostawiała do życzenia na każdym kroku. Może to też polska zaradność – każdy z nas przecież potrafi wszystko zrobić sam i nie potrzebuje zatrudniać „fachowców” do wykonywania prac remontowych, budowlanych, naprawczych itp. Pytanie tylko czy warto pozyskać wiedzę do wykonania jakiejś pracy dla jednorazowego jej użycia.

Wszystko jest kwestią kosztu. Jeżeli przysłowiowy hydraulik za wymianę baterii zechce 150 zł to pewnie szybko przeliczymy to na nasz czas pracy i wyjdzie, że bierze drogo. Natychmiast więc pojawia się przekonanie, że sam dam radę albo że trzeba poszukiwać tańszego fachowca. Niestety zwykle dobry fachowiec nie ma czasu (znaczy ma, ale za dwa miesiące dopiero) i jest drogi, a ten tani co może przyjść od razu okazuje się mało fachowy. Co pozostaje – ano zrobienie kolejnego fakultetu z wkręcania zaworów i robota samemu. Każdy inżynier przecież poradzi sobie z dowolnym technicznym zadaniem, nieprawdaż? No i w konsekwencji dalej nam trochę brakuje do bycia społeczeństwem usługowym.

W biznesie jednak jest trochę inaczej niż w życiu prywatnym. Warto korzystać z doświadczeń innych, warto korzystać z wiedzy zdobywanej latami przez specjalizowane firmy i włożonego przez nich wysiłku. Do czego zmierzam? Do tego, że nie wszystko trzeba robić samemu. Można zlecić takie prace nawet jak testowanie systemu, można skorzystać z referencji i sprawdzić co i jak testowali inni. Natomiast wymaga to świadomości co chcę przetestować, co chcę sprawdzić. Innymi słowy wejść na etap – wiem, czego nie wiem. Na to warto poświęcić czas i wysiłek – porządkuje to procesy i ułatwia skorzystanie z zewnętrznych zasobów. Bardzo często też otwiera większe możliwości wyboru co w prostej linii prowadzi do oszczędności kosztów. Tyle, że w naszej codzienności zdecydowanie łatwiej jest powiedzieć „sprawdzę, jak będzie działać to będzie dobrze” aniżeli sprecyzować co to znaczy „będzie działać”.

Z drugiej strony – zdarza się niezwykle często, że to samo urządzenie w jednej sieci działa doskonale, a w drugiej nie. Skąd takie różnice? Tutaj znowu daje o sobie znać skomplikowanie systemów, a najczęściej chaotyczne ich rozbudowywanie. Tymczasowe rozwiązania, korzystanie z „patentów” przekraczających opisane standardami zastosowania, „kreatywność” inżynierów prowadzi do unikatowości rozwiązań systemowych. Wtedy rzeczywiście każdy element trzeba sprawdzić, a ponieważ taki system nie jest opisany, czasem wręcz zapomniano o zastosowanych „patentach” to dopiero w testach wychodzi, że coś jest inaczej niż być powinno. W takiej sytuacji opisanie procedury testowej jest jednoznaczne ze zrobieniem porządku. A porządek to nie jest to co inżynierowie lubią najbardziej – w końcu czym wyższa entropia układu tym więcej wysiłku wymaga J. Lepiej już wszystko testować …

Inni przeczytali także: